Odkąd wróciłam, Warszawa nie przestaje mnie zadziwiać. Obok knajp pod wezwaniem worka piasku, czterech leżaków i piwa za 10 złotych wyrosła Charlotte, w której wszyscy, którzy nie są Borysem Szycem polują na kelnerów, którzy powinni być pod ochroną, jak rysie, równie rzadko bowiem można ich spotkać w ich naturalnym środowisku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz